WYMARZONE POLE LAWENDOWE, NIEZREALIZOWANE ZAŁOŻENIA, NIEDOSYT, WDZIĘCZNOŚĆ

WYMARZONE POLE LAWENDOWE, NIEZREALIZOWANE ZAŁOŻENIA, NIEDOSYT, WDZIĘCZNOŚĆ

 

W zeszłym tygodniu byliśmy z rodziną na krótkim odpoczynku w Bieszczadach.

Ustaliliśmy przed wyjazdem, że w drodze powrotnej zajedziemy na Pola Lawendowe k.Krakowa.

Nadrobić trzeba było sporo kilometrów, ale marzyłam o sesji zdjęciowej na tym polu już od kilku lat, więc pozostali dali się przekonać.

Na pole dotarliśmy koło godziny 14.00, szybka stylizacja, bilety.... Patrycję wzięłam na pole jako pierwszą. Na niebie już pojawiły się ciemne chmury, zaczynały przysłaniać słońce.


 

 

W pośpiechu wykonałam jej trochę zdjęć ale widząc co się dzieje z pogodą pobiegłam po Alę. Zmieniłam jeszcze obiektyw, by skrócić z nią dystans. Udało mi się może z ok. 10 zdjęć zrobić.

 

 

Wiatr osiągnął taką siłę, że piach sypał jej w oczy a włosy latały w każdą stronę. Nie było mocy by zostać na polu. Schowaliśmy się do auta z nadzieją, że burza nie dotrze, że pójdzie dalej. Ale za chwilę zaczęło grzmieć, mocno padać i wiał bardzo silny wiatr. Prognoza pogody nie dawała nadziei, że coś się poprawi, więc ruszyliśmy w trasę dalej. 

Po drodze trafiliśmy na 2 miejsca, gdzie drzewa powaliły się na drogę. Musieliśmy robić objazdy po wiejskich drogach. Wszędzie leżały połamane gałęzie. Dopiero na ekspresówce odszedł strach jeśli chodzi o możliwość zwalenia się na nas drzewa. Niemniej nie było łatwiej, ściana deszczu, widoczność marna, kierowcy jechali asekuracyjnie. W trasie łącznie spędziliśmy tego dnia prawie 10h.  

Na polu nie wykonałam swojego planu. Miały być jeszcze zdjęcia Ali, Mateusza, moje...wspólne rodzinne zdjęcia :( Niestety, pogoda rządzi się swoimi prawami i nie mamy na nią wpływu.

Wyjeżdżając stamtąd czułam smutek, żal i niedosyt. 

Pole Lawendowe, które zazwyczaj usiane jest fotografami i turystami, tego dnia było prawie puste... cieszyłam się, że ominie mnie wycinanie ludzi z tła....ale chyba inni wiedzieli lepiej ode mnie, że to nie jest dobry dzień na zdjęcia dlatego sobie tego dnia odpuścili przyjazd. 

Żal mi było włożonego wysiłku, w nadrobione kilometry, w jazdę podczas upału. Smutno mi było również z tego powodu, bo czułam się pokrzywdzona przez los, że jak już mi się udało dotrzeć na pole, to taka sytuacja musiała mnie spotkać. Czułam też niedosyt...tyle planów, kadrów w głowie...i prawie nic nie zrealizowane. 

Na trasie trochę jednak odpuściłam, widziałam  te połamane drzewa, gałęzie i nabrałam pokory. Myślałam wtedy o tym by szczęśliwie, bez żadnych większych przygód dotrzeć do domu. Udało się. Jestem wdzięczna.

A na pole wrócę na pewno, jeszcze nie wiem z kim i kiedy ale wrócę :)

Może z Tobą?

Śmiało pisz jeśli masz jakiś pomysł na sesję, nieważne czy lawenda, rumianki czy całkiem inny plener.

Razem stworzymy z pewnością coś pięknego :)


https://www.facebook.com/korczakartfotografia

korczakartfotografia@gmail.com

 

Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o moich nowych wpisać, zapisz się do neewsletera.

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CENNIK - REPORTAŻ OKOLICZNOŚCIOWY

JA O SOBIE

CENNIK - SESJE BIZNESOWE I WIZERUNKOWE