KAŻDE TŁOCZENIE MA SWOJE ZNACZENIE CZYLI O SZELKACH SZYTYCH NA MIARĘ

 KAŻDE TŁOCZENIE MA SWOJE ZNACZENIE CZYLI O SZELKACH SZYTYCH NA MIARĘ

 

Obiecałam Wam ostatnio, że napiszę o tym czemu takie szelki właśnie wybrałam i co dla mnie znaczą poszczególne tłoczenia. 

Sprawa przedstawia się następująco.

Idąc śladem spełniania swoich marzeń zapragnęłam nosić swoje wymarzone aparaty i szkła na wymarzonych szelkach. 

I na początek wyjaśnię podstawową potrzebę posiadania szelek. Szelki to dla mnie sprawa oczywista. Dotychczas korzystałam z paska do aparatu, ale mając jeden aparat i w zasadzie jedno użytkowane szkło (drugie już nie spełniało moich oczekiwań) i do tego robiąc zdjęcia z doskoku, poprostu nie było takiej potrzeby. Teraz chcąc wykorzystywać potencjał całego mojego nowego sprzętu, szelki są takim must have i są też zbawieniem. Pozwalają na użytkowanie zamiennie dwóch body, a co za tym idzie, dają możliwość korzystania z dwóch różnych obiektywów bez ich przepinania. Dwa obiektywy, dwie ogniskowe, dwa różne zakresy kadrów, przy fakcie że używam stałek tj. obiektywów bez zoom (opcji przybliżania) jest poprostu rozwiązaniem idealnym. Dodam, że wcale nie muszę obowiązkowo przypinać obu aparatów, ale szelki zawsze dają mi taką możliwość. 

Kolejną rzecz, na którą należy zwrócić uwagę to ciężar sprzętu. Dłuższe noszenie czasem prawie 2 kg na szyi, które ciągną kark w dół i powodują często bóle odcinka szyjnego czy na nadgarstku (ja tak nigdy nie robiłam ale znam takie osoby, które owszem i które później to odchorowały) może sprawiać nielada wyzwanie a następnie odbić się właśnie na zdrowiu. Wtedy pozostają już tylko masaże, fizjoterapeuci a czasem i zabiegi chirurgiczne. Wolę uniknąć tych bolesnych fizycznie i finansowo doświadczeń jak najdłużej.  Zapragnęłam również odciążyć swój kręgosłup, który i tak często daje o sobie znać. Szelki powodują, że człowiek się prostuje, ciężar rozkłada się równomiernie na plecach a nie na szyi jak przy pasku. I jeszcze jedna ważna rzecz, sprzęt ma się cały czas przy sobie, nie ma pokusy odłożenia na trawniku, chodniku itp. (znam przypadki pozostawienia aparatu w trawie i powrocie do domu bez sprzętu ;) ).

A teraz najprzyjemniejsza kwestia posiadania szelek, to ich wykonanie i wygląd.

Zdecydowałam się na wyrób rzemieślniczy, nie masówkę, od Pana ( @szelkidlafotografa.pl) który sam jest fotografem i który najlepiej wie co fotografowi potrzeba. Sam je przetestował i doszedł do jednych z najlepszych rozwiązań. Widać też perfekcjonizm u autora, bo jak dało mi się doświadczyć i zauważyć nadal coś dopracowuje i ulepsza, dąży do ideału, wymyśla ciągle nowe zestawienia kolorystyczne i  kreuje nowości. Trzeba zaznaczyć, że są przede wszystkim porządnie wykonane, z wykorzystaniem solidnych materiałów. Szelki robione są indywidualnie na zamówienie, pod wymiar klienta. Dodatkowo istnieje możliwość ingerencji w ostateczny wygląd szelek, dobór kolorów i wzorów tłoczeń a nawet ich umiejscowienie i ilość. I tu dochodzimy do sedna. Do tego momentu, gdzie ja mogłam włożyć w te szelki swoje 3 grosze :) i przez to oddać w nich siebie, uczynić je bardziej swoimi, bliskimi mojemu sercu. Mają mi przecież towarzyszyć na każdym zleceniu, więc chcę się z nimi czuć jak najlepiej :) To wszystko właśnie wpłynęło na moją decyzję. 

Dlaczego wyglądają tak a nie inaczej?

Karmelowy brąz to mój ulubiony kolor skóry. Często i z przyjemnością wybieram go na butach i w torebkach czy plecakach.

Turkus to mój ulubiony kolor - i jak się okazało na analizie kolorystycznej, o której opowiem wam kolejnym razem, on też mnie lubi :)

Tłoczenia:

- łapacz snów - tu przyznaję, że gdyby była taka możliwość (ograniczał mnie wzornik tłoczeń) to zapewne byłoby samo piórko. Piórko, które kojarzy mi się z procesem twórczym, twórczością, lekkością, taką wrażliwością duszy. Podoba mi się też tak wizualnie, jako grafika. Ale łapacz snów sam w sobie też mi się podoba. Symbolizuje poniekąd marzenia, o których śnimy i które ja właśnie zaczęłam spełniać i planuję też spełniać kolejne.

- kwiaty - takie właśnie kwiaty rysowałam od dzieciństwa. Zarówno same kwiaty jak i fakt rysowania i malowania kojarzy mi się z moją ukochaną babcią Rozalią. To ona zawsze opowiadała mi o polnych roślinach, kwiatach, uczyła nazw i zastosowań zielarskich, wiła wianki, zbierała ze mną jagody, grzyby, maliny, truskawki, jabłka. Aż żałuję, że byłam wtedy taką małolatą, że nie wiele mi z tej edukacji pozostało. Ale miłe wspomnienia i zamiłowanie do przyrody owszem, pozostaną ze mną na zawsze. To ona też zasiała we mnie miłość do rysunku, do malowania, do powszechnego tworzenia, czytania, uczyła mnie szydełkować, śpiewać. Była też jedną z nielicznych osób w najbliższym gronie, które pokazywały, że doceniają moje zdolności, pomagała je rozwijać, poprzez stworzenie możliwości, sytuacji i przestrzeni, dając swobodę twórczym pomysłom, motywowała, wspierała moje poczynania w kierunku twórczym. Zawsze podziwiała moje prace plastyczne, szyciowe oraz grę na klarnecie. Jestem jej za to niezmiernie wdzięczna i cieszę się z każdej spędzonej z nią chwili. I mimo, że obecnie jej stan zdrowia nie pozwala na to by okazać mi wsparcie i otulić słowem, to jednak wierzę i wiem to doskonale, że gdyby mogła byłaby ze mnie bardzo dumna. Życzę jej oczywiście mało cierpień i 200 lat, bo do 100 już coraz mniej :) Myślę, że w tej sytuacji rozumiecie mój wybór, te kwiaty będą mi ciągle przypominały, że moja ukochana babcia jest zawsze ze mną, na dobre i na złe. ( I w tym momencie właśnie mam zaszklone oczy....).

- Serce z kwiatami i przeplatającymi się łodyżkami - serce to moje zamiłowanie do twórczości, do tego co robię, co kocham, symbolizuje serce i miłość, jaką wkładam w to co wychodzi spod moich rąk, oczu, głowy, duszy i serca, to również miłość do przyrody, kwiatów i natury. A te przeplatające się łodyżki to przeplatające się dziedziny twórczości. Nigdy nie mogłam skupić się tylko na jednej gałęzi twórczości. Była muzyka, był rysunek, malarstwo, była fotografia, szycie, dekorowanie, tworzenie rzeczy hand-made, rzeczy z niczego-z odzysku, był etap czytania wierszy, zapisywania cytatów z książek, ogólnie czytanie, pisanie pamiętników, bloga, pracy z drewnem, z meblami, ciągnie mnie też do grafiki, lubię pracę twórczą w PS, pracę na kolorach, bo kolory to kolejna rzecz którą kocham. A gdybym nie bała się igieł, krwi i bólu a także ingerencji w ciało, to salon tatuażu mógłby skusić mnie pracą u siebie. A na ten moment to tylko dla Doroty Szelągowskiej ( @dorotaszelągowska ) byłabym w stanie rzucić wszystko, także Dorotko jak kiedyś to przeczytasz to wiesz.... call me :) i za pól godziny jestem :D 

Poniżej wrzucam wam link do strony twórcy mojego egzemplarza szelek. Zrobił im piękne zdjęcia :) zdecydowanie lepiej i prawdziwiej prezentują się one u niego :) także warto.

 https://www.facebook.com/szelkidlafotografa/posts/1203727733429997

A poniżej moje zdjęcia, zrobione pod wpływem emocji i radości po otwarciu paczki. Mieliście okazje widzieć je w relacjach na SM. Niestety nie oddają piękna koloru turkusowego (to zdjęcie ze mną jest chyba najbardziej realne z tych moich), także koniecznie kliknijcie w link autora.

PS. Moja pochwała autora, szelek i ich wykonania wypływa z mojego serca, nie jest to żadna płatna reklama :) .











Chcesz dostawać powiadomienia o moich nowych wpisach, subskrybuj mojego bloga. Zrobisz to na  górze zaraz pod tytułem bloga.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CENNIK - REPORTAŻ OKOLICZNOŚCIOWY

JA O SOBIE

CENNIK - SESJE BIZNESOWE I WIZERUNKOWE